Polecam artykuł Małgorzaty Stańczyk – psychologa, dziennikarki na temat: STOSOWANIA POCHWAŁ.
PSYCHOLOGIA DZIECKA – prenumerata Newsweek
Ewa Starzyk
Jeśli nie pochwały, to co?
Chwalenie wciąż ma dobrą prasę. Traktujemy je jako sposób na sprawienie , by dzieci wiedziały, że są dla nas ważne, że doceniamy ich starania, że dobrze sobie radzą i mają w sobie wiele zasobów. Czy słusznie?
W wielu współczesnych nurtach pedagogicznych, które odchodzą od operowania przewagą siły, manipulacją i strachem, chwalenie stało się zasadniczą strategią budowania wpływu na dziecięce zachowanie. Okazuje się jednak, że pochwały ani nie spełniają funkcji motywującej, ani nie wspierają dzieci w tym, by dobrze o sobie myślały. Dobra wiadomość jest taka, że w codziennych sytuacjach intuicyjnie robimy wiele innych rzeczy, które karmią dziecięce poczucie własnej wartości. Rezygnacja z pochwał może sprawić, że przestrzeni na te wspierające rzeczy w naszej relacji z dzieckiem zrobi się jeszcze więcej.
Pułapka warunkowej akceptacji
Przyjemność, która sprawia bycie chwalonym, trwa tylko chwilę. Jest ona uwarunkowana neurobiologicznie: pochwały powodują natychmiastowy wyrzut dopaminy, która stymuluje znajdujące się w naszym mózgu ośrodki nagrody. A skoro w grę wchodzi dopamina, to w dłuższej perspektywie chwalenie uzależnia dzieci od opinii innych i sprawia, że ich zapotrzebowanie na pochwały wzrasta. To dlatego dzieci same domagają się czasem pochwał lub celowo robią różne rzeczy, by zasłużyło na naszą aprobatę. Nauczyły się, że to przyjemne. Nauczyły się też, że to sposób na bycie w polu uwagi rodzica.
Koncentracja na tym, by spełnić oczekiwania dorosłych, odwraca uwagę od wykonywanej czynności (nauki, rysowania, sportu), zmniejsza przyjemność z samego działania i utrudnia rozwijanie własnych opinii. Jeśli więc mieliśmy nadzieję, że chwalenie motywuje dzieci do powtarzania jakiejś czynności i większego zaangażowania w nią, to warto wiedzieć, że to nie działa w ten sposób.
Alfie Kohn, amerykański badacz wpływu nagród i kar na zachowanie dzieci, twierdzi, że pochwały nie są zachętą, lecz osądzaniem. Chwaląc, mówimy: „Zadowoliłeś mnie, zaspokoiłeś moje oczekiwania”. Badania nad motywacją wskazują, że dokładanie motywacji zewnętrznej w postaci nagród, także nagród werbalnych (czyli pochwał), sprawia, że motywacja wewnętrzna dziecka spada. Pochwały motywują, ale nie do określonej czynności, lecz do zdobywania aprobaty innych. W gruncie rzeczy oceny nas zniechęcają. Zmniejszają zainteresowanie samym przedmiotem. Badania analizowane przez Kohna pokazały, że mniej chętnie robimy rzeczy, za które jesteśmy chwaleni i nagradzani. Gdy stosujemy oceny, dzieci przestają być zainteresowane samą czynnością i tym, co ona im daje, odczuwaną satysfakcją, a skupiają się na tym, czy spełniają oczekiwania i czy dostaną pochwałę.
Psycholog Carol Dweck, profesor Uniwersytetu Stanforda, w swoich badaniach wykazała, że chwalone za inteligencję dzieci sięgały w kolejnych etapach eksperymentu po łatwiejsze zadania, by dowieść, że rzeczywiście są tak inteligentne. Nie były nakierowane na rozwój, tylko na spełnienie oczekiwań.
Jak nakarmić poczucie własnej wartości
Skoro nie motywacja, to może poczucie wartości jest tym, co rośnie w miarę chwalenia? Niestety, także nie. Pochwały mają charakter akceptacji warunkowej, czyli zależnej od zachowania dziecka, jego przymiotów i od tego, czy spełnia nasze oczekiwania. Mogą więc wspierać budowanie tzw. warunkowego poczucia własnej wartości, które sprawia, że akceptujemy siebie i czujemy się godni miłości wtedy, kiedy nam się udaje, kiedy osiągamy sukces, kiedy inni okazują nam swoją aprobatę. Tym, co służy dzieciom w rozwoju, jest z kolei bezwarunkowe poczucie własnej wartości, czyli przekonanie, że w gruncie rzeczy jesteśmy w porządku tacy jacy jesteśmy. Nie wtedy, gdy dobrze nam się wiedzie, ale także wtedy, gdy nam trudno, gdy coś nam się nie udaje i gdy popełniamy błędy.
Pochwały budują też presję i wątpliwości, czy kolejnym razem uda się zmieścić w oczekiwaniach ważnych dla nas osób. Powodują lęk: „ Co będzie, gdy drugi raz nie osiągnę takiego wyniku? Czy będę przyjęty?. Gdy słyszymy, że jesteśmy dzielni, najlepsi, wspaniali, pojawia się obawa, że inni ludzie odkryją w końcu, że pod spodem kryje się normalny człowiek, a nie ktoś wspaniały, najmądrzejszy. Bardzo trudno wtedy przyjąć niepowodzenia i korzystać z pomocy.
Co zamiast pochwał?
Bezwarunkowe poczucie własnej wartości wyrasta na bezwarunkowej akceptacji. Chodzi o okazywanie miłości i uznania niezależnie od tego, jak dzieci sobie radzą. Akceptować to znaczy przyjmować, uzna c, pogodzić się z czymś. W praktyce akceptacja często polega raczej na niepodejmowaniu działania niż działaniu. Akceptować to: nie manipulować, nie negować, nie naprawiać, nie lepić dziecka na kształt własnych marzeń lub oczekiwań. Akceptować to patrzeć na drugiego człowieka z życzliwością (czyli dobrze mu życząc) i dawać mu być tym, kim jest, pozwalając mu być innym i odrębnym od nas.
Zmiana wymaga przede wszystkim „przemeblowania” w głowie. Trudno czasem uznać, że wypowiedziane w dobrej wierze: „ Ale jesteś mądry, wspaniale się spisałeś, kochanie” – niekoniecznie wspiera dziecko. To dlatego, że ocenianie weszło nam głęboko w nawyk. Nauczyliśmy się, że formułowanie ocen jest sposobem na okazywanie uwagi, miłości i troski. Rodzice mówią często, że najłatwiej im o autentyczne wyrażanie siebie w języku pochwał.
Jeśli nie wiemy, co powiedzieć, możemy na chwilę zamilczeć, przyjrzeć się dziecku, zadać pytanie, zaciekawić się tym, co się dzieje.
Wbrew obawom rodziców nie jest tak, że jeśli czasem bezrefleksyjnie zawołam „super” albo „brawo”, to zaprzepaścimy motywację wewnętrzną dziecka. To naturalne, że dzieci czasem robią rzeczy, które sprawiają, iż jesteśmy przejęci. Warto jednak sprawdzić: czy dziecko potrzebuje to usłyszeć? Czy to ja potrzebuję to powiedzieć? Jak mogę inaczej się o siebie zatroszczyć, skoro wiem, że jego to nie wspiera? Można być entuzjastycznym, można pozostać w kontakcie i równocześnie nie oceniać.
Kluczowa wydaje się zmiana podejścia, przestawienia się z oceniania na bycie i czerpanie satysfakcji z samego kontaktu. Pomocne są tu, ciekawość i uznanie godności oraz wartości dziecka jako człowieka.
Profesor Hanna Olechnowicz, polska psycholog, prekursorka działań niedyrektywnych w terapii dzieci, nazwała taki kontakt uwagą niewartościującą. Uwaga niewartościująca jest wolna od oceny, porównań i pochwał. Dzięki temu nie tworzy ona presji na osiągnięcie sukcesu i zyskanie aprobaty innych. Bycie w tym rodzaju relacji z dzieckiem pozwala też przyglądać się wysyłanym przez nie komunikatom, które mogą wskazywać dorosłym, czego dziecko potrzebuje i na co jest w danej chwili gotowe.
UWAGA NIEWARTOŚCIUJĄCA W PRAKTYCE:
- bycie blisko, czyli bycie dostępnym fizycznie i emocjonalnie
- uważne towarzyszenie dziecku
- pokazywanie: jestem tutaj i widzę cię
- odpowiadanie na komunikaty, które dziecko do nas kieruje
- zainteresowanie perspektywa dziecka, jego światem wewnętrznych przeżyć, jego myślami, pragnieniami, planami, wytworami
- zadawanie pytań o to, co ono myśli, co czuje i czego doświadcza
- wspieranie dziecka w tym, by samo z ciekawością przyglądało się różnym sprawom, swoim decyzjom, umiejętnościom i działaniom
A co jeśli do tej pory chwaliliśmy?
Zawsze jest dobry moment na to, by eksplorować nowe sposoby wchodzenia w relacje, kiedy mamy świadomość, ze mogą one lepiej posłużyć dziecku i naszemu kontaktowi. Dużo łatwiej wprowadzać zmianę, dodając sobie nowe opcje, zamiast usilnie starać się, by nie robić po staremu. W porównaniu z okrzykiem „brawo!” i „wspaniale!” taka obecność wydaje się dyskretna, ale wbrew pozorom jest bardziej pożywna. Zmiana nawyków wymaga czasu, ale rodzice, którzy spróbują tego nowego sposobu bycia z dzieckiem, bardzo często szybko obserwują zmianę zachowania dziecka, we wzajemnej relacji i komunikacji. To z kolei motywuje do wzmocnienia wysiłków i pozostania na nowej drodze.
Co można powiedzieć zamiast chwalenia?
– Cześć, mogę dołączyć?
– O, opowiesz mi, o co tu chodzi?
– O czym jest ten rysunek?
– To trudne zadanie. Jak ci się udało je rozwiązać?
– Chyba miałeś z tego dużo przyjemności?
– Jak się masz?
– Ciekawi mnie ten malutki element…
– Chciałbym wiedzieć wszystko o twoim pomyśle. Opowiesz mi?
– To całkiem duże miasto, kto będzie w nim mieszkał?